poniedziałek, 27 czerwca 2011

Las zębów i rąk- Carrie Ryan



Autor: Carrie Ryan
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Ilość stron: 345

Ludzie bardzo często przywiązują się do miast, miejscowości w których mieszkali w dzieciństwie, urodzili się tam. Jest to ich mała lokalna ojczyzna, darzą ją ogromnym sentymentem i miłością. Lubimy tam przebywać, ponieważ to tam przeżywaliśmy pierwsze sukcesy i gorycz porażek. Taki Nasz mały świat. Znamy tamtejszych ludzi, mamy przyjaciół, znajomych, rodzinę... Ale w głębi duszy zawsze chcemy czegoś więcej. Chcemy zobaczyć świat, poznać inne kultury, innych ludzi. Więc co by było, gdybyśmy z góry byli skazani na wieczne życie w swoim mieście? Gdyby określony teren okalała siatka, przez którą nie sposób się przedostać? Gdyby po drugiej stronie ogrodzenia czekała na Nas śmierć, a nasza chęć poznania świata i tak by się nie zmniejszyła?

Główną bohaterka, a zarazem narratorką jest Mary. Dziewczyna goniąca za marzeniami, które nie mają prawa się spełnić. Najbardziej na świecie, chce zobaczyć ocean. Poczuć na języku słoną wodę, wiatr który rozwiewa jej włosy... Chce usłyszeć szum fal rozbijających się o brzeg. Ale to jest niemożliwe, ponieważ jej wioskę otacza siatka, zapewniające względne bezpieczeństwo i nie pozwalająca nikomu dostać się do środka.. ani nikomu stamtąd wyjść.
Nieuświęceni czekają na ofiarę. Pragną mięsa, zniszczyć ostatnie żywe dusze na kuli ziemskiej. Nie znają bólu, nie wiedzą co to współczucie. Jedyne czego pragną to zabić. Jedno ugryzienie i już po tobie. Chwila nieuwagi i zostaniesz pozbawiony duszy, zostaniesz Nieuświęconym.
Mary na skutek wydarzeń trafia do Siostrzeństwa. Grupy zakonnic które sprawują pieczę nad wioską. One zapewniają bezpieczeństwo i tak zwane dobre życie. Głoszą, że nie ma już ludzi na świecie, są ostatnimi i w ich rękach leży przedłużenie ludzkiego gatunku. Jednakże mają swoje tajemnice. Tajemnice za których wyjawienie trzeba zapłacić najwyższą karę. Życie.
Jedno wydarzenia może zmienić wszystko. Mary stanie przed wyborami, które mogą zadecydować o życiu lub śmierci. Będzie musiała wybierać pomiędzy miłością a obowiązkiem. Ale wszystko ma swoją cenę.

"Las Zębów i Rąk" wydaje mi się taki inny na tle książek fantasty. Jest to powieść tak oryginalna, że nie pozwala się od niej oderwać. Tak jak napisała to Cassandra Clare, Las Zębów i Rąk łączy w sobie horror i piękno. Ta powieść ma w sobie klimat grozy i napięcia. Czasem bałam się przekręcić kolejną stronę, bo Autorka wymyślała coraz to nowsze dramaty i nie bała się uśmiercać bohaterów.
Świat stworzony przez Carrie Ryan wydaje się nie mieć dobrej strony. Wszystko spowija mgła strachu, smutku i napięcia. Nieuświęcenia czyhają na nowe ofiary, przez co bohaterowie cały czas są krok od śmierci. Te przerażające potwory nie odpuszczają, nie pozwalają odetchnąć. Nawet Czytelnik wydaje się przez nich przytłoczony. Da się wyczuć chłód ich ciała, ich odór. Można usłyszeć ich jęki, których dźwięk przeszywa do szpiku kości.  

Jedyny minus tej książki to schemat "dwóch chłopaków, jedna dziewczyna", a na domiar złego oni są braćmi. Przywodzi mi to na myśl Pamiętniki Wampirów, więc nie jestem tego zwolenniczką. Mimo tego małego uszczerbku książkę przeczytałam w jeden dzień i nie żałuje ani chwili z nią spędzonej.
Wydaje mi się, że dzięki tylu powieścią antyutopijnym rynek książek młodzieżowych się odradza i zostawia czasy wampirów dawno w tyle. Ogromnie mnie to cieszy, bo jeśli więcej książek będzie takich jak Las Zębów i Rąk to rzesza moli książkowych stanowczo się powiększy.

Oczywiście polecam powieść Carrie Ryan. Chyba nie mogło być inaczej. Jeśli szukacie wyjątkowej powieści, która zaskakiwać Was będzie z każdą kolejną stroną, to "Las Zębów i Rąk" nieodzownie jest taką książką. Mimo, że jest przydzielona do książek dla młodzieży, moim zdaniem nadaje się również dla starszych Czytelników.
Więc nie bój się. Przygoda w Lesie Zębów i Rąk wcale nie musi być śmiertelna.

Moja ocena: 10/10  

sobota, 25 czerwca 2011

Wschodzący księżyc- Keri Arthur



Autor: Keri Arthur
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Ilość stron: 439


Patrząc na okładkę "Wschodzącego Księżyca" autorstwa Keri Arthur, przeleciało mi przez myśl ,,Znów to samo". Gdzie się nie obejrzymy, wszędzie wampiry. Przepych na rynku książkowym, powoduje niechęć coraz większej rzeszy czytelników do powieści wampirzych, ale również tych o wilkołakach czy upadłych aniołach. Patrząc na tą okładkę mnie również ogarnęła niechęć. Nie spodziewałam się czegoś nowego, nie sądziłam, że w ten temat można wdrążyć jeszcze tyle nowego. Jak bardzo się myliłam?

Główna bohaterka, Riley Janson w ciągu dnia pracuje w biurze Departamentu Innych Ras w Melbourne. Jak się domyślacie, nie jest to zwykła kobieta, bowiem skrywa ona tajemnice... jest pół wampirem pół wilkołakiem. Jej życie bardziej przypomina egzystencje wilkołaka, ale po ojcu odziedziczyła kilka cech wampirzych, takich jak: zmienianie się w cień, czy telepatia. Jej brat bliźniak Rhoan, nie licząc wyglądu jest jej  przeciwieństwem. Przypomina bardziej wampira, ale niestety nie omija go również przekleństwo jakie ciąży na gatunku jej matki- księżycowa gorączka.
W każdym miesiącu, przez jeden tydzień Riley jest praktycznie wyłączona z normalnego życia. Rozpala ją  pożądanie, którą złagodzić może jedynie... seksem. To nawiedzające ją cały czas uczucie, może jej uniemożliwić normalne funkcjonowanie, ale gdy w grę wchodzi Rhoan, Riley jest gotowa zrobić wszystko by uratować go i zapewnić mu bezpieczeństwo. Nie wie, że w szeregach bliskich ludzi są tacy, których nie obchodzi jej życie i przyszłość. Nawet przyjaźń może być fałszywa, gdy w grę wchodzą pieniądze.
Los nie szczędzi kobiecie dziwnych przygód, więc gdy pewnej nocy wraca z klubu do domu widzi na swoim progu nagiego wampira. Jest on najbardziej pociągającym mężczyzną jakiego kiedykolwiek widziała, ale nie jest prezentem dla Railey. Mężczyzna ma swoje sekrety i problemy, co zdaniem kobiety, czyni go jeszcze bardziej pociągającym.

"Wschodzący Księżyc", jest pierwszą z ośmiu tomów serii Zew Księżyca. Wielokrotnie nagradzana autorka, wykazała się oryginalnością i pokazała, że z tematu o wampirach i wilkołakach, da się jeszcze coś wymyślić. Udowodniła, że utarty wcześniej schemat i naturę tych sworzeń, można jeszcze zmienić. Nigdy nie wyobrażałam sobie wilkołaków, jako ludzi 'lekkich obyczajów'. Keri Arthur zmieniła nieco moje poglądy, jednak chyba za to bym Jej nie podziękowała.

Jak pewnie wiecie we "Wschodzącym Księżycu" nie brakuje scen erotycznych, co u młodzieży w wieku poniżej 16 lat, może powodować niesmak, a nawet obrzydzenie. Dlatego uważam, że książkę mogę polecić trochę starszym osobom, a z pewnością spodoba wam się wizja Autorki.
Czas w powieści jest obsadzony w przyszłości. Wiemy, że nie jest to już XXI wiek, ale nie znamy dokładnej daty. Technologia jest tam bardzo dobrze rozwinięta, a nawet prowadzone są badania, które ludzie starają się zrozumieć i ziścić w ówczesnych czasach. Ludzie wiedzą o istnieniu stworzeń paranormalnych, a świat wydaje się funkcjonować na nieco innych zasadach, niż ten teraźniejszy.

Z pewnością zauważyliście, że wydawnictwo Erica stworzyło bardzo ładne okładki. Oryginalne się do nich nie umywają, a książka pięknie wygląda na półce.
Ostatecznie powieść jest godna polecenia, ale nie jest to zbyt ambitna lektura. Wydaje się wręcz idealna na wakacje i na odpoczynek w promieniach słońca!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz książki do recenzji, dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica!

      

niedziela, 19 czerwca 2011

Hyperversum- Cecilia Randall



Autor: Cecilia Randall
Wydawnictwo: Esprit
Ilość stron: 743

Z biegiem lat technologia przekracza niewiarygodne granice. Ludzie tworzą coś, o czym kilkadziesiąt lat temu nasi przodkowie nawet nie marzyli. Stworzyli internet, telewizor, małe telefony komórkowe, komputery... i co za tym idzie gry komputerowe. Każdy z Nas z pewnością przeżyła nie raz przygodę ze bohaterami opowieści podsyłającej nam przez informatyków i innych speców od komputerów. Jeśli gra nas wciągnie potrafimy przesiedzieć przy niej godzinami zatracając się w niesamowitym świecie pełnym przygód i niebezpieczeństw, których jak jesteśmy pewni nigdy nie doświadczymy. Ale czy na pewno? Co jeśli niewinna zabawa "wciągnie" cię dosłownie?

Daniel i Ian są przybranymi braćmi, którzy namiętnie podzielają swoją miłość do gier RPG, a konkretnie do fenomenu jakim jest Hyperversum . Wirtualny świat jest przedstawiony zadziwiająco dokładnie. Dzięki wizjerowi 3D, okularom, mikrofonowi i specjalnym rękawiczką człowiek czuje się jakby został przeniesiony do wybranego przez siebie miejsca w wybranym czasie. Dla chłopaków jest to jedynie niewinna, rozluźniająca gra, która nagle zmienia ich życie na zawszę.
Chłopcy zapraszają do wspólnej rozgrywki również przyjaciół, nie wiedząc, że każdy ich ruch jest kierowany przez przeznaczenie, które musi się wypełnić.
Po awarii systemu czworo przyjaciół ze zdziwieniem zdaje sobie sprawę, że nie są już tylko postaciami w grze. To nie jest grafika komputerowa, a oni nie potrafią wrócić do domu. Hyperversum przeniosło ich do XIII-wiecznej Francji, jednocześnie oddzielając ich od dwójki zaginionych kompanów. Co się stało? Jak to możliwe, że zwykła gra RPG przerzuciła ich o 800 lat wstecz?
Jedno jest pewne- przyjaciele będą musieli się przystosować, jeżeli chcą przeżyć. To nie jest już XXI wiek, a oni nie są zwykłymi młodymi ludźmi. Teraz są więźniami średniowiecza, którzy bez własnej woli podążają ścieżkami wyznaczonymi im przez los.

Pierwsze wrażenie po zobaczeniu Hyperversum? Pomyślałam "Ale to ogromna książka!". Ta licząca prawie 750 stron powieść zapowiada przygodę na wiele godzin, ale nie spodziewałam się, że ta przygoda, aż tak przypadnie mi do gustu! Na półkach domowej biblioteczki mam wiele historycznych książek, dlatego po przeczytaniu opisu z okładki sądziłam, że czekają mnie kolejne męczarnie z rycerzami i ich giermkami. Rzeczywiście byli tam oni, ale za nic w świecie nie mogę nazwać tego męczarniami.

Już sama oprawa graficzna wprowadza w zachwyt. Książka jest podzielona na cztery części, gdzie każda zaczyna się zdjęciem jednego z bohaterów, którego potem miniatura rozpoczyna kolejne rozdziały. Osobiście nie mogłam się napatrzeć na tak klimatyczne wprowadzenie w powieść, wydaje się, że jest ono wręcz idealne! Następne kartki, mimo obszerności lektury praktycznie same się przekładały, a momentami dziwiłam się, że przeczytałam już tak dużo.

Jak to pewnie większość z Was zauważyła we wszelakich powieściach dużo rolę odgrywają dobrze skonstruowanie bohaterowie. Nie mogą one działać na nerwy Czytelnika, ani nie być samymi imionami. Oczekuje się od postaci realności, sentymentu do niej i możliwości jak najlepszego wcielenia się w jej przygody. To wszystko dają nam bohaterzy Hyperversum. Zawsze odczuwałam smutek rozdzielając się z nimi nawet na kilka minut. Mimo narracji trzecioosobowej, Autorka wplatała myśli poszczególnych bohaterów, zdobywając tym moją sympatię, ponieważ dzięki temu łatwiej jest poznać tok myślenia danej postaci i zdecydować się, czy darzyć ją sympatia, czy może jednak nie.

Cecilia Randall nie szczędziła również licznych zwrotów akcji, po których (dosłownie) zapierało mi dech w piersiach. Jak z pewnością się domyślacie polecam tą książkę z ręką na sercu. Co prawda, jest tam kilka nużących momentów, ale koniec wszystko po stokroć rekompensuje, bo nawet mnie on zaskoczył, a wyobraźnie mam ogromną. A więc, jeszcze raz polecam i zachęcam do przeczytania!

Moja ocena: 9/10  

Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Esprit, za co serdecznie dziękuję!
    

"Coś tam" o mnie.;)

Ostatnio wszyscy na swoich blogach opowiadają o sobie osobiste rzeczy, więc mnie też wciągnięto w tą zabawę.;) Zaprosiła mnie do niej Sihhinne ,więc czas 'coś' Wam ujawnić z mojego zwariowanego życia.


Zdjęcie było robione rok temu, więc mam trochę dłuższe włosy.:)


1.Informację ogólne hmm... chodzę do gimnazjum i mam 15 lat. Po wakacjach idę do trzeciej klasy, więc czeka mnie w tym roku wybór liceum. Mam 161 cm wzrostu i wagę nieprzekraczającą 47 kg. xD Mam błękitne oczy i brązowe włosy do ramion. Jak pewnie każdy z Was mam świra na punkcie książek. W domu mam ich pełno! Dosłownie, tak około 3 tysięcy. Większość z nich ogranicza się do historii sztuki, teatru, powieści historycznych itd. Odziedziczyliśmy je po cioci, więc niektóre z nich mają ponad 150-200 lat, ale to są oczka w głowie mojej mamy- jej skarb.

2.Od siedmiu lat chodzę na karate. Mam brązowy pas i na osiemnastkę mam zamiar zdawać na czarny. Nie jest to możliwe wcześniej, ponieważ mając czarny pas człowiek jest odpowiedzialny za wyrządzone komuś szkody i odpowiadałabym za niego, tak jakbym nosiła przy sobie broń. Mimo niskiego wzrostu uwielbiam walczyć. Jestem w tym najlepsza w sekcji i nikt nie chce się ze mną zmierzyć w 'wolnej walce'.Moim przeciwnicy mówią, że na macie zachowuje się jak pitbull, bo wtedy daje upust całej złości i walczę dopóki sensej nie każe mi zejść. Co dziwne mimo mojej miłości do walk jestem bardzo dziewczęca. Pozory mylą, a dużo ludzi przekonało się o tym poznając mnie bliżej.

3.Co jakiś czas mam nową  'fazę'. Stan, w którym popadam w uwielbienie na dany temat. Kilka lat temu był to ,,Zmierzch" i ogólnie książki o wampirach. Chciałam być wampirem, mieć super szybkość, super siłę i super wygląd. Przeszło mi po jakimś roku, kiedy co druga dziewczyna uwielbiała Edwarda tylko przez film, nawet nie czytając książek. Potem nadeszła pora na Harry'ego Potter'a. Zawsze go lubiłam, ale po przeczytaniu wszystkich książek z tej serii nawet zrobiłam sobie różdżkę i biegałam po domu wykrzykując wszelakie zaklęcia. xD  Aż w końcu faza na serie GONE zmusiła mnie odkładania żywności, gdyby nagle zaczął się ETAP. Niestety, moja oszczędność ograniczała się do trzech batonów (2 marsy, twix), lizaka i puszki brzoskwiń. Co w gruncie rzeczy i tak po jakimś czasie zjadłam.;p

4.Często słyszę, że "moją głupota nie zna granic". Taa... jestem trochę pokręcona, ale żeby aż  tak? Wiem jedno, jak dopadnie mnie 'głupawka' to jestem nie do życia. Najgorzej jest w szkole, ponieważ potrafię położyć się na korytarzu i płakać ze śmiech z byle powodu. Ostatnio miałam tak na boisku i o mało co, bym to przepłaciła oberwaniem piłką w głowę. Ale wiecie co? Jak dostaję głupawki to mam fajne pomysły. Nagle w umyśle robi mi się spokojnie i podejmuje decyzje spontaniczne, które potem przepłacam najczęściej kolejną salwą śmiechu!

5.Doszłam do wniosku, że moja wyobraźnia mnie zabija. Naprawdę! Przez książki które przeczytałam mam jakieś urojenia.;) Mama mówi, że z tą fantazją powinnam napisać książkę, więc od jakiegoś czasu skrobie sobie jakiś paranormal. Potrafię się sama straszyć. Widzę cień, albo coś w tym stylu i nagle paraliżuje mnie strach, bo umysł przysyła mi chore myśli. Doszłam do takiego poziomu, że czasem boje się sama zejść na dół do łazienki. Po prostu wtedy adrenalina uderza mi do głowy i opanowuje mnie całą.

6.Przyszłość. Mama coraz częściej mnie pyta kim chce zostać w przyszłości? Ale gdy jej odpowiadam mówi, żebym sobie nie robiła żartów. No co ja na to poradzę, że chce być gangsterem? Moje pomysły= dużo przekrętów= dużo kasy= dużo książek! Kiedyś miałam fazę na terrorystę, a potem na płatnego morderce, ale doszłam do wniosku, że nie umiałabym zabijać z zimną krwią, jeżeli nie byłabym  do tego zmuszona.

7.Nienawidzę zapachu samochodu. Tego jak każdy samochód pachnie w środku. Każdy inaczej, a jednak podobnie. Słabo mi się robi na samą myśl o tym. Mam jakąś mannie na tym punkcie, bo gdy tylko wsiadam do auta rozsuwam szyby, po prostu nie mogę tego wytrzymać. Ten zapach dochodzi do moich wnętrzności, czuje go w gardle i w płucach... Fuuj.

8.Uwielbiam piłkę nożną. Jest to jedyny sport, który na W-Fie jakoś znoszę. Przez całą podstawówkę  grałam w nogę z chłopakami, kiedy dziewczyny z mojej klasy biegały, albo robiły jakieś inne nudne rzeczy. Niestety, w gimnazjum zmienił mi się nauczyciel i już na to nie pozwala.;/ Nienawidzę siatkówki! Gdy widzę jak leci na mnie piłka nie wiem jak w nią uderzyć. xD Ale i tak gorsze są biegi. Omg! Zawsze błagam wuefistę o wyrozumiałość i zakończenie tych męczarni... Niestety mam taki dziwny odruch gdy tylko ktoś krzyknie start, wtedy nie mogę zostać w tyle i zawsze jestem pierwsza. Co oczywiście potem przepłacam zawodami, na które jestem ku mojemu zdziwieniu zawsze wysyłana.

9.Uwielbiam czekoladę! Moje uwielbienie nie ogranicza się to zjedzenia batonika na dzień i odpuszczenia sobie... Moje uzależnienie od słodyczy wiąże się z bólem fizycznym! Po prostu, gdy w zasięgu ręki widzę czekoladę to nie mogę się powstrzymać by po nią nie sięgnąć. Kilka razy przechodziłam na dietę, aby nie schudnąć, ale lepiej się odżywiać, ale po max. 2 dniach dawałam za wygraną i sięgałam nawet po zwykły cukier...

10.Lubie złych, niegrzecznych chłopców. Nigdy nie podobali mi się chłopaki którzy starają się przypodobać nauczycielom, być najlepszym, najgrzeczniejszym i w ogóle cud miód i orzeszki. Grrr.. Wole jak chłopak często się bije, wie czego chce i stara się dążyć do wyznaczonych sobie celów.

11. Jestem strasznie leniwa! Jej... Jak ja nienawidzę się uczyć.:D Co dziwniejsze nie potrafię tego robić, choć dużo osób uważa mnie za kujona, bo mam tak dobra oceny. Co roku mam czerwony pasek i nie wiem co zrobię, kiedy skończy się to w liceum.

Sądzę, że czegoś się o mnie dowiedzieliście.;) Ja zapraszam do zabawy  Rosemary  i Kobra.:) Dziewczyny, czas podzielić się z nami swoim życiem.:D

czwartek, 16 czerwca 2011

Stosik 2- Czerwiec

Już połowa miesiąca, a ja nie miałam czasu wkleić mojego stosiku! Jakoś wcześniej o tym nie pomyślałam, ale nie przedłużając, oto on:




Od dołu:
1. "Jutro 2 W pułapce nocy" John Marsden- wygrałam w konkursie organizowanym przez wydawnictwo Znak .recenzja
2."Córki Księżyca: bogini nocy, w zimnym ogniu" Lynne Ewing- wygrałam w konkursie na LubimyCzytać.pl . Dziękuję!
3."Akademia Wampirów" Richelle Mead- własny zakup na Naszej Księgarni.:)
4."W Szponach Mrozu" Richelle Mead- jak wyżej.^^
5."Pocałunek Cienia" Richelle Mead- jak wyżej.^^
6."Z ciemnością jej do twarzy" Kelly Keaton- do recenzji od wydawnictwa Znak. Dziękuję!recenzja
7."Wschodzący Księżyc" Keri Arthur- do recenzji od Instytutu Wydawniczego Erica. Dziękuję!
8."Całując Grzech" Keri Arthur- jak wyżej.^^
9."Zimowy Monarcha" Bernard Cornwell- jak wyżej.^^
10."Excalibur" Bernard Cornwell- jak wyżej.^^
11."Nieprzyjaciel Boga" Bernard Cornwell- jak wyżej.^^
12."Ostatnie Królestwo" Bernard Cornwell- jak wyżej.^^recenzja
13."Zwiastun Burzy" Bernard Cornwell- jak wyżej.^^
14."Hyperversum" Cecilia Randall- do recenzji od wydawnictwa Espirt. Dziękuję! Teraz czytam, więc niedługo recenzja.:D

A więc, szykują się zaczytane wakacje.:)

sobota, 11 czerwca 2011

Jutro2 w pułapce nocy- John Marsden



Autor: John Marsden
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 269
Premiera: 16 czerwca 2011

Zastanawialiście się może kiedyś co by się stało gdyby z dnia na dzień wybuchła wojna? Gdyby Nasz kraj został zaatakowany przez nieznanych wrogów, a Wy mielibyście jedynie dwa warianty wyboru: stawiać opór albo poddać się bez walki. Czy potrafilibyście zdać się na siebie i podejmować decyzje od których zależałoby Wasze życie? Sytuacja podbramkowa z pewnością zmusiłaby Nas do racjonalnego myślenia albo odebrała zdrowe zmysły. Nikt nie wie jak by się zachował. Ja nie wiem.

Ellie wraz z piątką przyjaciół wciąż nie mają wiadomości o Corrie i Kevinie. Odkąd ta dwójka musiała jechać do szpitala załamani mieszkańcy Piekła spędzają monotonne i nudne dni bezczynnie. Wysadzając w powietrze ważny dla wroga most zrobili coś, czego nie dokonaliby zwykli nastolatkowie. Mimo tego niesamowitego czynu oni wciąż czują się tylko młodymi ludźmi, którzy stracili swoje miejsce na Ziemi i zrobią wszystko aby je odzyskać. Nie uważają się za bohaterów. Chcą tylko pomóc swojemu kraju i wyrwać się z niewoli intruza. Jednak to nie jest łatwe.
W końcu grupce przyjaciół udaje się uzyskać informacje o stanie Corrie. Dziewczyna jest w szpitalu i wciąż przebywa w stanie śpiączki. Natomiast Kevin został porwany i jest przetrzymywany na terenie wystawowym. Wszystko jest nie tak jak być powinno! Spikerzy w amerykańskich stacjach radiowych przekazują straszne informację mówiąc, że na terenie Australii zostaną osiedleni obcy ludzie, z obcego kraju.
Świat zaczyna się oswajać z sytuacją panującą w napadniętym państwie i żyć własnym życiem. Ludzie tracą nadzieje na ucieczkę spod czujnych oczu wrogiej armii. To nie jest ten sam świat, to nie jest ich dom.
Kto by pomyślał, że błysk światła, poświata bijąca od zapalonej lampki może dać tak wiele nadziei. Jednakże gdy podchodząc do okna Ellie zauważa kto mieszka w domach należących do jej sąsiadów, przepełnia ją odraza. Złość, oburzenie i... smutek. Jedno tylko pytanie nasuwa się na myśl. Dlaczego?
Co więcej wojny nie widać końca, a bohaterowie wciąż nie wiedzą co przyniesie im jutro.

,,Przyszłość jest... sam nie wiem, jaka jest przyszłość. To czysta kartka papieru, na której rysujemy kreski, ale czasem osuwa nam się ręka i kreski nie wychodzą tak, jakbyśmy chcieli."*

Gdy tylko otworzyłam paczkę od listonosza i zobaczyła w niej drugą część Jutra przepełniała mnie niewysłowiona radość. Chciałam skakać ze szczęścia. Jedyne czego wtedy pragnęłam to móc zatopić się w lekturze i poznać dalsze losy Ellie i paczki jej przyjaciół. Szkoda, że koniec roku szkolnego uparcie mi to uniemożliwiał. Przeczytałam tą książkę w jeden dzień i byłam bardzo ciekawa, czy John Marsden utrzymał poziom snutej przez siebie historii. Nie zawiodłam się. "Juto2 w pułapce nocy" było lekturą tak samo emocjonującą jak pierwsza część.
Znów jesteśmy świadkami zmaganie się bohaterów z trudnościami jakie stawia przed nimi los. Wojna zawsze będzie pociągała ze sobą ofiary, jednak mnie bardzo nurtuje ile postaci ze swojej serii John Marsden skaże na śmierć.
Powiem tylko, że mimo początkowej bezczynności bohaterowie znów wykazują się wielką odwagą. Mają wiele oryginalnych pomysłów i nie szczędzą nam przerzucania kartek powieści w napięciu i oczekiwaniu na skutki ich czynów.


W tej części Autor dużą uwagę skupiał na miłości Ellie i Lee, ale zasmuciło mnie, że perypetie Fi i Homera odłożył na dalszy plan. Narratorkę- Ellie nie raz nawiedzają wątpliwości czy miłość w czasie wojny jest dobrą rzeczą. Nie wie czy postępuje słusznie angażując się w związek dla którego w świetle wydarzeń byłoby lepiej gdyby nie istniał.
Muszę przyznać, że mimo całego zmieszania wokół Ellie i Lee to Fi i Homer są nadal moimi ulubionymi bohaterami. Wszyscy są inni, mają swój charakter i osobowość, ale to ta dwójka najbardziej przypadła mi do gustu. Są tacy.. barwni. Oprócz tego, że Autor nie przywiązywał większej wagi do ich miłości (wiem mam jakąś mannie na tym punkcie) to nie potrafię znaleźć wad tej książki.
Ręce postaci nie raz zostają naznaczone krwią wroga. Pan Marsden nie boi się zmuszać ich do morderstwa i robienie rzeczy, których normalni licealiści nie byliby w stanie zrobić. To dodaje całej książce smaczku. Dzięki temu nie jest to zwykła książka przepełniona przesłodzonymi i delikatnymi opisami, ale wiarygodny thiller, którego wydarzenia mogą być przeniesione do realnego świata.

Jeśli jeszcze nie zapoznałeś się z serią Johna Marsdena lepiej szybko nadrób ten stracony czas! To naprawdę nie jest książka, która po odłożeniu na półkę idzie w niepamięć. Ona potrafi wyryć sobie kącik w umyśle czytelnika i siedzieć tam przez bardzo długi czas. Nic dodać, nic ująć- tylko czytać!

 Moja ocena: 9/10

* Jutro2 wydawnictwo Znak str. 86

Zrecenzowanie przeze mnie książki było możliwe dzięki wygranej w konkursie na stronie internetowej Wydawnictwa Znak. Bardzo dziękuję za przedpremierowy egzemplarz!

piątek, 10 czerwca 2011

Ostatnie królestwo- Bernard Cornwell



Autor: Bernard Cornwell
Wydawnictwo: Instytut wydawniczy Erica
Ilość stron: 527

Już jako małe dzieci nie raz słyszeliśmy o groźnych i morderczych wikingach. Jeszcze jakiś czas temu przywodząc sobie na myśl tych łupieżców widziałam brodatych mężczyzn, mających na głowie hełmy z rogami i dzierżących w ogromnych rękach topory. Nie wiem czemu, ale przypominali mi oni Obelixa z bajek i filmów ,,Asterix i Obelix''. Jednakże nie zagłębiałam się nigdy w ich historie i zwyczaje, nie wiedziałam jak na swój sposób niesamowici byli to ludzie. Dzięki przeczytaniu ,,Ostatniego królestwa'' dowiedziałam się o nich interesujących rzeczy. Poznałam ich religię oraz obyczaje, przekonałam się o ich chęci walki oraz o tym, że przeznaczenie jest dla nich wszystkim.

Na pierwszych stronach książki poznajemy Uhtreda, który jest jednym z eldormanów na ziemiach anglosaskich. Chłopak od najmłodszych lat był chowany na wojownika, jednak rodzice nie pozwalali mu zapomnieć o wykształceniu. Marzenia młodego Uhtreda zwężały się do bycia wyjątkowym wojownikiem, bohaterem z zasłużoną sławą i honorem.
Dzień, w którym chłopiec (wówczas mając 9 lat) ma wyjechać na pierwszą bitwę w swoim życiu miał być niezapomniany. W istocie był taki, ale nie ze względu na wygraną ojca, tylko przez porwanie. Uhtred nie walczył w bitwie, miał się tylko przyglądać, jednak gdy ludzie ojca zaczęli przegrywać, a z innej strony przybywała wroga armia, rozjuszony chłopiec rusza do ataku. Ten nie przemyślany ruch ratuje mu życie.
Duńczycy czyli wikingowie porywają chłopaka i z zimną krwią zabijają cały wrogi oddział. Od tej pory życie Uhtreda się diametralnie zmienia. Już nie jest tym samym spadkobiercą ziemi, już nie jest zwykłym eldormenem. Teraz jest Duńczykiem.
Chłopakowi zaczyna się coraz bardziej podobać życie z poganami. Poznaje ich zwyczaje, religie i sposób walki. Co więcej, osławieni złą sławą wikingowie zdobywają jego uczucia. Chłopak po długich latach wśród brutalnych Duńczyków wydaje się tam idealnie pasować. To jest jego świat. Jego życie. Ale nie zawsze idzie wszystko tak jak iść powinno, bowiem przeznaczenie jest wszystkim.  

,,Ostatnie królestwo'' jest pierwszym z pięciu tomów serii Wojny Wikingów. Bernard Cornwell, angielski pisarz idealnie wywiązał się z zadania, które podlegało na wprowadzeniu bohatera, odgrywającego znaczącą rolę w historii Anglii, jednocześnie będąc postacią fikcyjną.
W tej powieści  czas pędzi niespodziewanie szybko. Uhtreda poznajemy jako zaledwie dziewięcioletniego chłopca, a rozstajemy się z nim gdy ma on dwadzieścia- dwadzieścia jeden lat. Ze względu na dużą rozbieżność czasową w książce cały czas coś się dzieje.
Jesteśmy świadkami dorastania Uhtreda z małego chłopca, stającego się mężczyzną.

Mimo że, nie przepadam za historią, informację z tej książki wpadają do głowy naprawdę bardzo płynnie. Zauważyłam, że Autor nie skupiał się za bardzo na dokładnym opisywaniu życia głównego bohatera. Gdy nie było żadnej wojny, wtedy akcja przyspieszała, pędzimy rok za rokiem, by zatrzymać się w momencie bitwy. Tak, pole bitwy możemy uznać za ulubioną sferę pana Cornwella. Gdy Uhtred walczył każdy jego cios był dokładnie opisany, Autor nie szczędził też opisów wypruwania wnętrzności, czy przecinania ciała.
Na koniec powiem, że ku mojemu wielkiemu zdziwieniu książka mnie wciągnęła i bardzo mi się podobała. Gdyby nie koniec roku szkolnego i wyciskanie siódmych potów na lekcjach z pewnością już dawno bym ją skończyła. Co prawda jest to książka historyczna, ale to nie znaczy, że jest nudna. Naprawdę polecam wszystkim którzy mają ochotę dowiedzieć się czegoś ciekawego i jednocześnie miło spędzić czas!

Moja ocena: 7/10  

Książkę do recenzji otrzymałam od Instytutu wydawniczego Erica, za co serdecznie dziękuję!
 
Książki- to moje życie... - Blogger Templates, - by Templates para novo blogger Displayed on lasik Singapore eye clinic.