wtorek, 16 kwietnia 2019

Tatuażysta z Auschwitz - Heather Morris



Autor: Heather Morris
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 320

Czasami tak bywa, że czytasz książkę, odkładasz ją i dopiero wtedy zalewa Cię fala bardzo sprzecznych emocji. Zastanawiasz się wtedy, czy czegoś nie zrozumiałaś, czy może nie jesteś na tyle inteligentna lub wrażliwa, żeby odpowiednio ją zrozumieć? Kłócisz się z myślami... I dopiero po kilu dniach myślenia o tej powieści dociera do Ciebie to, co było nie tak. Lecz wcale nie z Tobą.

Lale Sokołow czekał kilkadziesiąt długich lat, zanim mógł opowiedzieć swoją historię i ktoś postanowił ją spisać. Opowiedział o swoim życiu w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, do którego trafił w 1942 roku, jako 26 letni żyd ze Słowacji. Poznajemy historie miłości z Gitą, jego pracę jako tytułowego tatuażysty, relacje z poszczególnymi więźniami i nazistami. Dowiadujemy się jak mieszkał, jadł i pracował, jak zmieniał życie swoje i niektórych więźniów, niekiedy ryzykując własnym życiem.
Opis fabuły w tym przypadku jest bardzo krótki i niezbyt konkretny, ponieważ tak naprawdę nie wiem, co mogłabym więcej napisać nie wchodząc w szczegóły tej powieści.

"Tatuażysta z Auschwitz" autorstwa Heather Morris jest uznana za najlepszą powieść historyczną 2018 roku na portalu Lubimyczytać.pl. Wiele kontrowersji wokół tej książki, badania przeprowadzane przez Centrum Badań Muzeum Auschwitz i analizy znawców literatury, sugerują, że powieścią historyczną nie możemy nazywać tego, co wyszło z pod pióra Heather Morris. Sama autorka w wywiadzie powiedziała kiedyś, że "nie pisze literatury faktu".
Jest to kolejna przeszkoda w rzetelnej ocenie tej książki, ponieważ wszystkie te sprzeczne informacje wpływają negatywnie na mój obiór, jako czytelnika, który chciałby mieć świadomość tego co czyta i jak daleko leży to od prawdy.

Odchodząc od spekulacji na temat rodzaju literatury i analizy prawdziwości tej historii, spójrzmy na tę książkę jeszcze raz.
Heather Moriis na ostatnich stronach swojego dzieła, mówi o tym, jak wyglądało zdobywanie informacji od Lalego, jak bardzo się zbliżyli i ile miał on do powiedzenia. Jako mężczyzna w podeszłym wieku jego opowieści zawsze były szczątkowe i aż trzy lata zajęło autorce ułożenie jej w jedną całość, tak by załatać dziury fabularne, które co jakiś czas się tworzyły.
Naprawdę podziwiam zaangażowanie pani Morris w zrozumienie i spisanie historii Lalego, to coś, na co wielu nie potrafiłoby się zdobyć.

Co do samego stylu pisania, to muszę przyznać, że po przekartkowaniu książki spodziewałam się, że będzie ona powieścią fabularną z tłem historycznym, taką która budzi emocje, zmusza do refleksji, czasami do płaczu, a później nie pozwala o sobie zapomnieć i staje się częścią nas samych.
Bardzo się zawiodłam, kiedy odłożyłam tę książkę na półkę i zrozumiałam, że tak nie było. Dostajemy historię opisaną bardziej w formie reportażu, tzn. wydarzenia opisywane są raczej "na sucho", bez jakiegokolwiek pobudzenia emocjonalnego czytelnika. Odczuwałam w trakcie czytania, że tracąc tą uczuciowość, powieść gubi to co najcenniejsze. Historia Lalego mimo że wydaje się spisana dość rzetelnie, chronologicznie układa najważniejsze wydarzenia, jest pozbawiona głębi. Trudno jest poznać i polubić bohaterów, nawet Lale wydaje nam się zbyt odległy, żeby wczuć się w jego sytuację.

Pozostaje również kwestia opisu funkcjonowania obozu, który z perspektywy Lalego naprawdę nie wydaje się taki zły. Mając jakąkolwiek świadomość historyczną, wiemy, że obozy koncentracyjne, w tym ten w Auschwitz, tak bliski nam, Polakom, były horrorem w realnym świecie. Wiemy jak wiele osób umierało tam w niewyobrażalnie strasznych warunkach, jak byli obdzierani z człowieczeństwa i godności, to coś czego nawet nie sposób sobie wyobrazić, ponieważ łzy same cisną się do oczu.
Natomiast w książce "Tatuażysta z Auschwitz" jest inaczej, chłodniej i niestety w ogóle nie poruszająco. Czytamy o największej zagładzie Żydów tak po prostu, jakbyśmy czytali o zakupach w galerii handlowej... To naprawdę wielka strata dla tej powieści...

Lale miał szczęście. Miał wpływy w obozie. Był w stanie sprawić, że jego kobieta pracowała w lepszych warunkach, spał przez długi czas samotnie w Bloku nie patrząc na śmierć kolegów i nie gnieżdżąc się na małych pryczach. Potrafił sprawić, że Gita spotykała się z nim w dowolnym momencie dnia, kiedy tylko chciał i  pod warunkiem, że nie pracował w tym czasie. Jadł lepiej niż inni, przekonywał do różnych rzeczy swojego nazistowskiego "opiekuna", a ten słuchał się go nawet w sprawach sercowych. Czy jest to dobra perspektywa przedstawienia tej tragedii na światową skalę?

Nie potrafię ocenić tej książki w formie punktów, naprawdę. Moja empatia wciąż kłóci się z realnym podejściem do tej powieści. Mimo że historia w niej przedstawiona jest ciekawa i naprawdę chcesz wiedzieć jak to w końcu się skończy, cieszysz się, kiedy widzisz zdjęcia starych już Gity i Lalego, to wciąż pozostaje niedosyt i jakaś pustka.

A Wy jakie mieliście odczucia po przeczytaniu tej książki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
Książki- to moje życie... - Blogger Templates, - by Templates para novo blogger Displayed on lasik Singapore eye clinic.